Chyba każda z osób, która korzysta z Tarota, musiała w pewnym momencie zadać sobie pytanie, ale jak to działa naprawdę? Możemy poszukać doświadczeń innych, gdzie zderzymy się z faktem, że nic nie jest oczywiste. I co teraz? Zostaniemy przy ulubionej interpretacji czyjegoś autorstwa? Czy wycofamy się i wszystko zrzucimy na karb stwierdzenia - działa i tyle mi wystarczy. A może jednak pokusimy się o własną próbę zrozumienia?
Chciałabym się teraz podzielić odrobiną własnej drogi. Cały proces nie jest tylko skoncentrowany na kartach, z czego trzeba zdawać sobie sprawę. Zmiany w spojrzeniu na Tarota powodują zmiany w sferze duchowej, i vice versa. Trzeba z pełną świadomością podejść do tematu i konfrontować się z kolejnymi wątpliwościami. Powinno się pogodzić z faktem, iż cała kaskada zmian jest nieunikniona. Dlatego też podkreślam, że wszystko o czym piszę teraz, jest subiektywne. To moja Prawda, która wcale nie musi być Waszą.
Jednym z ważniejszych punktów jest stwierdzenie, skąd bierze się moc Tarota. Od samego początku wyróżniłam dwa źródła - zewnętrzny i wewnętrzny. Źródło zewnętrzne jest najbardziej obszerne, bo zawiera w sobie liczne nazewnictwo, jak i kolejne podejścia. W ramach uproszczenia, pierwsze z nich nazwę wyznaniowym. W tym podejściu nasza zdolność czytania kart wynika z "pomocy" innych sił. Umiejętność może być darem od istoty wyższej, którą nazwiemy zgodnie z uznaniem. Mogą to też być podpowiedzi od wszelkiego rodzaju istot niematerialnych, jak popularne w naszej kulturze anioły. Z kolei w tradycjach, gdzie oprócz chrześcijaństwa mamy mocno zakorzenione współczesne pogaństwo, jak Wielka Brytania, mogą to być wróżki (faeries). Wybór jest tak szeroki, jak dana kultura. Osobiście uznałam pierwsze podejście za problematyczne. Gdy czytałam karty, nigdy nie miałam wrażenia, że ktokolwiek mi podpowiada znaczenie. Nawet jeśli starałam się dojść do takiego wniosku, nadal nic z tego nie wynikało. Stwierdziłam, że jeżeli zacznę słyszeć jakiekolwiek głosy podczas pracy z Tarotem, szybko pójdę do lekarza.
W ramach kategorii źródła zewnętrznego, mieści się najpopularniejsze podejście - Tarot sam w sobie posiada moc. Wychodzi się z założenia, że karty to oddzielny byt, posiadający własną wolę, która może manifestować się. Nie da się ukryć, że jest to powodem wielu kolejnych przekonań mówiących o szacunku z jakim trzeba podchodzić do kart. Spowodowało to rozwój rytualizacji pracy z Tarotem. Niestety, to podejście było chyba pierwsze, które dotarło do mojej świadomości, gdy byłam nastolatką. Przestraszyłam się pracy z kartami i na długie lata starałam się być z dala od nich. Teraz, gdy wspominam, widzę jak niefortunne to było. Niepotrzebnie buduje napięcie i dodatkowy stres. Osoba zamiast koncentrować się na kartach, wybiera kolejny obrus z naturalnego materiału, oraz oczyszcza z pomocą świeczki lub kadzidła. Tarot stał się swoistym obiektem czci do którego nie można podejść bez uprzedniego przygotowania.
Podejścia ze źródła zewnętrznego wcale nie muszą mieć tak jasnych granic, jak je przedstawiłam. Sporo z nich miesza się nawzajem i ewoluuje do kolejnych form. Dlatego też, od źródła zewnętrznego można przejść do źródła wewnętrznego, które jest moim podstawowym podejściem. Jak łatwo zgadnąć, tutaj moc Tarota kryje się w nas samych. Uważam, że moc obrazu i archetypu pozwalają na głębsze zrozumienie siebie i swoich możliwości. Każda karta powinna mieć przypisany odpowiedni ładunek emocjonalny, który znajduje odbicie w naszym własnym życiu. Tarot staje się sumą doświadczeń, ale też pozwala budować kolejne i kolejne skojarzenia. Proces może być tak twórczy, że będziemy umieli wejrzeć też w doświadczenia innych, oraz to co czują. Jednak, aby móc to osiągnąć, musimy przede wszystkim pracować nad sobą. Wychodzę z założenia, że praca z Tarotem, to właśnie nieustanne odkrywanie siebie. Nie będę w stanie dać znaczenia danej karty podczas interpretacji, jeżeli ona nie zostanie zinterpretowana przeze mnie, jako odbicie moich przeżyć i przemyśleń. Dlatego tak ważna jest dla mnie praca intuicyjna z kartami.
Jednak wróćmy do czytania dla innych. Jeżeli Tarot ma stać się, powiedzmy fizyczną manifestacją doświadczeń i przemyśleń czytającego, to w jakie sposób można pomóc innym? Przecież mają inne przeżycia, może być też różnica wieku, albo statusu społecznego. Osobiście uważam, że jest możliwy wgląd w drugiego człowieka - Tarot jest pomostem. Zauważyłam, że może odgrywać rolę swoistego filtra. Doświadczenia drugiego człowieka odbijają się w kartach, które interpretuję. Tutaj trzeba pozwolić pracować intuicji, wejść w czyjąś rzeczywistość. Jeżeli mam określone znaczenie kart, osiągnęłam spokój, oraz nie posiadam żadnego oporu przed kolejnymi doświadczeniami, staje się faktem czytanie dla innych.
Mimo, że na tą chwilę korzystam z drugiego podejścia, nie mogę powiedzieć, czy będzie mi towarzyszyło do końca życia. Nie wiem, czy pewnego dnia nie okaże się, że czytanie z kart wynika z zewnętrznej pomocy. Nikt nie ma przepisu do zrozumienia działania Tarota, więc czasem lepiej się poddać. Działa, i to skutecznie - wystarczy. Jednak bez próby refleksji, użytkowanie Tarota będzie miałkie. Starania do zrozumienia jak i dlaczego, też są częścią nauki. Pozwalają nam budować głęboki związek z kartami. Wydaje mi się to o wiele lepszym podejściem niż pojawiającą się co jakiś czas quasi-kultowa otoczka.
W jaki sposób Tarot działa? Może ostatni raz zadam to pytanie.
Czy my, czytający Tarota, posiadamy dar? Czy porozumiewamy się z wyższą formą siebie, czy niematerialnymi istotami? Czy może wybieramy rachunek prawdopodobieństwa, gdzie zakładamy, że kilka losowych kart z siedemdziesięciu ośmiu powie cokolwiek o aktualnej sytuacji? Jakakolwiek odpowiedź będzie właściwą, jeżeli będziemy czuli, że jest zgodna z tym co czujemy i myślimy. Równocześnie, musimy być otwarci na wszelkie zmiany.
Chciałabym się teraz podzielić odrobiną własnej drogi. Cały proces nie jest tylko skoncentrowany na kartach, z czego trzeba zdawać sobie sprawę. Zmiany w spojrzeniu na Tarota powodują zmiany w sferze duchowej, i vice versa. Trzeba z pełną świadomością podejść do tematu i konfrontować się z kolejnymi wątpliwościami. Powinno się pogodzić z faktem, iż cała kaskada zmian jest nieunikniona. Dlatego też podkreślam, że wszystko o czym piszę teraz, jest subiektywne. To moja Prawda, która wcale nie musi być Waszą.
Jednym z ważniejszych punktów jest stwierdzenie, skąd bierze się moc Tarota. Od samego początku wyróżniłam dwa źródła - zewnętrzny i wewnętrzny. Źródło zewnętrzne jest najbardziej obszerne, bo zawiera w sobie liczne nazewnictwo, jak i kolejne podejścia. W ramach uproszczenia, pierwsze z nich nazwę wyznaniowym. W tym podejściu nasza zdolność czytania kart wynika z "pomocy" innych sił. Umiejętność może być darem od istoty wyższej, którą nazwiemy zgodnie z uznaniem. Mogą to też być podpowiedzi od wszelkiego rodzaju istot niematerialnych, jak popularne w naszej kulturze anioły. Z kolei w tradycjach, gdzie oprócz chrześcijaństwa mamy mocno zakorzenione współczesne pogaństwo, jak Wielka Brytania, mogą to być wróżki (faeries). Wybór jest tak szeroki, jak dana kultura. Osobiście uznałam pierwsze podejście za problematyczne. Gdy czytałam karty, nigdy nie miałam wrażenia, że ktokolwiek mi podpowiada znaczenie. Nawet jeśli starałam się dojść do takiego wniosku, nadal nic z tego nie wynikało. Stwierdziłam, że jeżeli zacznę słyszeć jakiekolwiek głosy podczas pracy z Tarotem, szybko pójdę do lekarza.
W ramach kategorii źródła zewnętrznego, mieści się najpopularniejsze podejście - Tarot sam w sobie posiada moc. Wychodzi się z założenia, że karty to oddzielny byt, posiadający własną wolę, która może manifestować się. Nie da się ukryć, że jest to powodem wielu kolejnych przekonań mówiących o szacunku z jakim trzeba podchodzić do kart. Spowodowało to rozwój rytualizacji pracy z Tarotem. Niestety, to podejście było chyba pierwsze, które dotarło do mojej świadomości, gdy byłam nastolatką. Przestraszyłam się pracy z kartami i na długie lata starałam się być z dala od nich. Teraz, gdy wspominam, widzę jak niefortunne to było. Niepotrzebnie buduje napięcie i dodatkowy stres. Osoba zamiast koncentrować się na kartach, wybiera kolejny obrus z naturalnego materiału, oraz oczyszcza z pomocą świeczki lub kadzidła. Tarot stał się swoistym obiektem czci do którego nie można podejść bez uprzedniego przygotowania.
Podejścia ze źródła zewnętrznego wcale nie muszą mieć tak jasnych granic, jak je przedstawiłam. Sporo z nich miesza się nawzajem i ewoluuje do kolejnych form. Dlatego też, od źródła zewnętrznego można przejść do źródła wewnętrznego, które jest moim podstawowym podejściem. Jak łatwo zgadnąć, tutaj moc Tarota kryje się w nas samych. Uważam, że moc obrazu i archetypu pozwalają na głębsze zrozumienie siebie i swoich możliwości. Każda karta powinna mieć przypisany odpowiedni ładunek emocjonalny, który znajduje odbicie w naszym własnym życiu. Tarot staje się sumą doświadczeń, ale też pozwala budować kolejne i kolejne skojarzenia. Proces może być tak twórczy, że będziemy umieli wejrzeć też w doświadczenia innych, oraz to co czują. Jednak, aby móc to osiągnąć, musimy przede wszystkim pracować nad sobą. Wychodzę z założenia, że praca z Tarotem, to właśnie nieustanne odkrywanie siebie. Nie będę w stanie dać znaczenia danej karty podczas interpretacji, jeżeli ona nie zostanie zinterpretowana przeze mnie, jako odbicie moich przeżyć i przemyśleń. Dlatego tak ważna jest dla mnie praca intuicyjna z kartami.
Jednak wróćmy do czytania dla innych. Jeżeli Tarot ma stać się, powiedzmy fizyczną manifestacją doświadczeń i przemyśleń czytającego, to w jakie sposób można pomóc innym? Przecież mają inne przeżycia, może być też różnica wieku, albo statusu społecznego. Osobiście uważam, że jest możliwy wgląd w drugiego człowieka - Tarot jest pomostem. Zauważyłam, że może odgrywać rolę swoistego filtra. Doświadczenia drugiego człowieka odbijają się w kartach, które interpretuję. Tutaj trzeba pozwolić pracować intuicji, wejść w czyjąś rzeczywistość. Jeżeli mam określone znaczenie kart, osiągnęłam spokój, oraz nie posiadam żadnego oporu przed kolejnymi doświadczeniami, staje się faktem czytanie dla innych.
Mimo, że na tą chwilę korzystam z drugiego podejścia, nie mogę powiedzieć, czy będzie mi towarzyszyło do końca życia. Nie wiem, czy pewnego dnia nie okaże się, że czytanie z kart wynika z zewnętrznej pomocy. Nikt nie ma przepisu do zrozumienia działania Tarota, więc czasem lepiej się poddać. Działa, i to skutecznie - wystarczy. Jednak bez próby refleksji, użytkowanie Tarota będzie miałkie. Starania do zrozumienia jak i dlaczego, też są częścią nauki. Pozwalają nam budować głęboki związek z kartami. Wydaje mi się to o wiele lepszym podejściem niż pojawiającą się co jakiś czas quasi-kultowa otoczka.
W jaki sposób Tarot działa? Może ostatni raz zadam to pytanie.
Czy my, czytający Tarota, posiadamy dar? Czy porozumiewamy się z wyższą formą siebie, czy niematerialnymi istotami? Czy może wybieramy rachunek prawdopodobieństwa, gdzie zakładamy, że kilka losowych kart z siedemdziesięciu ośmiu powie cokolwiek o aktualnej sytuacji? Jakakolwiek odpowiedź będzie właściwą, jeżeli będziemy czuli, że jest zgodna z tym co czujemy i myślimy. Równocześnie, musimy być otwarci na wszelkie zmiany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz