Tym razem nie będzie o kartach.
Chciałabym się podzielić jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie usłyszałam dzisiaj rano, zaledwie półgodziny temu. Jest to też jedna z najważniejszych rzeczy, niezwykle potrzebna dla osób, które mają schizofrenię, ich bliskich, jak i osób zajmujących się leczeniem. Problem jest mi bardzo bliski. Poza tym, nie oszukujmy się - przebłyski intuicji, wizje, też kwalifikują ludzi do leczenia psychiatrycznego. Osoby twierdzące, że znają swoje przeszłe życia - też będzie na nie odpowiedni syndrom i leczenie, najlepiej farmakologiczne.
Eleanor Longden opowiada o swoich doświadczeniach, gdy usłyszała po raz pierwszy "głosy". Zdiagnozowano u niej schizofrenię i zaczęła się droga przez mękę. Ale doszła do siebie i teraz tłumaczy, że "głosy" - uważane, ze poważną psychiczną skazę; chorobę; powód cierpienia; za coś nienormalnego i nieprzystającego dla zdrowej jednostki - są naturalnym mechanizmem adaptacyjnym/obronnym (obronny to nomenklatura psychoanalityczna, która jednak podkreśla pejoratywny aspekt). Te "głosy" pomagały jej zrozumieć to, co się dzieje w niej samej.
Czy to podświadomość zaczyna mówić? Czy może to Wyższe Ja? Nie ważne jak to nazwiemy. Nie ważne, że zaraz ktoś zacznie mówić o tych wszystkich zaawansowanych teoriach neopsychoanalitycznych, twierdzących, że do rozszczepienia osobowości dochodzi we wczesnym wieku; po rodzinnych traumach. Warto poznać podstawy teoretyczne, głębiej przeczytać, ale przy tym - zmienić całkowicie perspektywę, odrzeć z agresji, rozczarowania i strachu.
Mam szczerą nadzieję, że kiedyś psychologia i psychiatra wyjdą z letargu. Przestaną produkować kolejne jednostki, które żyją własne życie pod linijkę czegoś, co się nazywa "zdrowym życiem" w "normalnym społeczeństwie". Zdaję sobie sprawę jakie to płonne nadzieje, bo za tym wszystkim kryją się takie siły, którym trudno się postawić bezpośrednio. Ale mimo wszystko, nadzieja i działanie, chociaż minimalne, musi być.
Mam szczerą nadzieję, że kiedyś psychologia i psychiatra wyjdą z letargu. Przestaną produkować kolejne jednostki, które żyją własne życie pod linijkę czegoś, co się nazywa "zdrowym życiem" w "normalnym społeczeństwie". Zdaję sobie sprawę jakie to płonne nadzieje, bo za tym wszystkim kryją się takie siły, którym trudno się postawić bezpośrednio. Ale mimo wszystko, nadzieja i działanie, chociaż minimalne, musi być.
Czy nasz własny umysł może stać się wrogiem? Tak, jeżeli my go takim uczynimy.
Wersja oryginalna
Dużo Miłości i Światła dla Was
Doskonałe wystąpienie.
OdpowiedzUsuńTo co nasz organizm tworzy by przetrwać by uzdrowić to fascynująca zagadka.
Zapamiętam zdanie.. światło nigdy nie gaśnie..