wtorek, 2 grudnia 2014

opowiadania

   Jednym z pierwszych pomysłów, który chciałam zrealizować, aby poznać lepiej karty, było pisanie krótkich opowiadań. Miały one za zadanie wyćwiczyć płynność w przedstawieniu interpretacji, oraz dać możliwość eksplorowania nowych znaczeń. Na jakiś czas odeszłam od tego. Na tą chwilę nie stworzę nic nowego, ponieważ mam do przerobienia sporą ilość rozkładów noworocznych, a i niestety życie codzienne wbija się jak burza. Dlatego też chciałabym przytoczyć dwie historyjki, które napisałam na poprzednim blogu. Mam nadzieję, że okażą się inspirujące, bo mnie na pewno zachęcającą do dalszej pracy.

***

Rycerz Kielichów, Dwie Buławy, Królowa Kielichów

Pociągnął wodze, aby zatrzymać swojego konia. Zwierzę wierzgnęło zdenerwowane, ale jeździec nie miał zamiaru poddawać się słabościom. Tyle uczuć przepływało przez ciało, tyle pragnień do zrealizowania. Musiał mieć dla nich ujście.

Ściągnął jeszcze mocnej wodze. Koń unosił nerwowo kopyta czekając, aż jeździec pozwoli na ponowną gonitwę leśną polaną. 
- Nigdy więcej - syknął do siebie. - Nigdy.
- Panie - usłyszał nagle za plecami. - Czy mógłbym przejść?
- A kimże ty niby jesteś, żeby się do mnie tak odzywać? - krzyknął w odpowiedzi, gdy wierzchowiec się obrócił. 

Stał przed nim człowiek ubrany w błękitne szaty. Były skromne, ale schludne. Jednak to nie wystarczyło, aby rycerz na koniu był chociaż odrobinę pobłażliwy. 

- Podróżuję od jednego do drugiego końca lasu - odpowiedział. 
- A co trzymasz w dłoniach? Pokaż mi. 

Nieznajomy ściskał w dłoniach srebrzystą kulę. Mienił się w niej blask porannego słońca.

- Nic takiego, panie - przytulił przedmiot do piersi.

Rycerz zsiadł z konia i puścił luzem. Zwierzę uciekło. Nie przejął się jednak tym. 

- Pokaż - wyciągnął dłoń w stronę podróżnika. Nagle ten padł na ziemię.

- Panie, błagam. Nie patrz w tą kulę.
- Dlaczego nie?
- Jesteś najstarszym synem swego ojca.
- Tak - kiwnął głową twierdząco. - Co to ma do rzeczy?

Nieznajomy zaczął szlochać.

- To jest decyzja. Ta nad którą panujesz i ta druga, zadecydowana za ciebie. 

Rycerz roześmiał się.

- Takiej wymówki jeszcze nie słyszałem. To piękna i droga kula. Zastanawiam się skąd ją masz. A może ukradłeś i nie chcesz się przyznać?

Nieznajomy wyciągnął dłonie trzymające kurczowo kulę. 

- Uwierzysz mi, bo musisz.
- Ja nic nie muszę. Jestem rycerzem i synem króla. 
- Oraz tym, który odbiera jego skarby.

Rycerz poczuł jak krew napływa mu gwałtownie do twarzy.

- Coś ty powiedział?!
- Prawdę, ja, twój uniżony sługa.
- Sługa?!

Uderzył w szczękę podróżnika czubkiem obutej stopy. Srebrzysta kula wypadła. Gdy tylko dotknęła ziemi, roztrzaskała się. Nieznajomemu z ust płynęła krew. Przeczołgał się do rozbitych kawałków.

- Panie, a decyzja, która zapadła? - zaskamlał wypluwając kilka zębów. 
- Gadasz od rzeczy! Jeśli chcesz, to jeszcze raz ci przyłożę.
- Spójrz! - nieznajomy krzyknął. - Spójrz na kawałek siebie!

Rycerz przecież nic nie musiał, ale poczuł, że niewiadoma siła pcha go, aby spojrzał na swoje odbicie w kawałku zniszczonego przedmiotu. 

Zatrzymał oddech, a na jego czole wystąpiły krople potu.

- Co to za magia? - spytał ze ściśniętym gardłem.
- To nie magia panie, ale ty.
- To niemożliwe.
- Możliwe.
- Jak?
- Jesteś najstarszym synem swego ojca, który zabiera jego skarb.
- Nic nie rozumiem.
- To ty nie rozumiesz siebie - nieznajomy mimo potoku krwi wylewającego się z ust, mówił spokojnie.
- Ja ją przecież kocham.
- Gdy syn zabiera to co do niego nie należy...
- Przestań! - rycerz uderzył go w policzek. - Przestań. Zaklinam cię. 
- Zaklinasz siebie.
Coraz większa kałuża krwi pojawiła się koło głowy leżącego na ziemi rycerza.


10 Mieczy, 6 Kielichów, 4 Kielichy

Gdy tak leżał na szpitalnym łóżku, wiele wspominał. Wszystkie radości i smutki minionych dni. Patrzył zawsze z nadzieją w przyszłość, ale ten wypadek.

Stało się.

Czuł tyle bólu, ale nie ciała. Ból fizyczny zawsze miał swój koniec. Ból duszy był najgorszy. Aby go uśmierzyć, ciągle wracał do przeszłości.

Może nie powinien się martwić? Wszyscy sobie dadzą radę. Był jednak odpowiedzialnym człowiekiem. Chciał wszystkich zabezpieczyć przed przykrymi niespodziankami.

Już nie zobaczy roześmianych dzieci.

Może chociaż na chwilkę, ona przyjdzie do niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz