sobota, 1 listopada 2014

czy wiesz, że...

   Czy wiesz, że są tarociści, którzy nie przeczytali żadnej książki o Tarocie? Postawili na intuicję i "czytanie" obrazów. Odrzucili schematy z literatury na rzecz organicznego poznania.
Tarot of Metamorphosis, Lo Scarabeo
   Czy to znaczy, że ich interpretacje będą gorsze?
   Jeżeli odpowiemy tak, to jak możemy to udowodnić?
  Jeżeli klient będzie zadowolony z czytania kart, to jak możemy uznać takiego tarocistę za niekompetentnego?
   Co się liczy? Ilość przestudiowanych książek, czy godziny siedzenia nad jednym obrazem?
   Zaraz zostanie zakrzyknięte - "a co z symbolami? O nich trzeba przeczytać!" Czy przeczę? Absolutnie nie. Odstawmy jednak ten aspekt na bok. 
   Przypadek o którym mówię to skrajność, która się zdarza, tak samo jak uczenie się książkowych interpretacji na pamięć.
   Większość zaczynających obcować z Tarotem osób, lubi zakopywać się w interpretacjach innych ludzi. Nie ma w tym nic złego, bo mamy możliwość poznania zarysu idei kryjącej się za daną kartą. Sama przyznaję się, że robiąc pierwsze rozkłady, miałam pod ręką nawet kilka książek.
   Zaczyna się jednak dziać coś niedobrego, gdy przywiązujemy się do gotowych przepisów. Jedna karta ujawnia nam, że partner ma kochankę, a druga, że następnego dnia zawrzemy korzystną umowę finansową. Jaki to ma sens? Osoba pisząca tę interpretację tak przeżyła swój dzień i połączyła ze swoją wizją kart. Czy to znaczy, że jej przeżycie jest uniwersalne? Gdy wyciągniemy tą samą kartę z talii, to znaczy, że spotkają nas podobne wydarzenia? Czy Tarot jest tylko przyziemnym wskaźnikiem do oczywistych spraw, na które z odrobiną wysiłku, wpadlibyśmy sami, zwyczajnie zastanawiając się? Do tego chcemy sprowadzać karty? Do pytań, czy zdam egzamin, albo kiedy kupię nowy dom? Odpowiedzi na te pytania są dostępne i bez kart. A jeżeli szukamy podpowiedzi "wyroczni", oznacza, że mamy silny opór przed przyswojeniem do siebie prawdy.
   Za każdym prostym pytaniem, może się kryć drugie dno. Gdy pytamy o finanse, możemy mieć w sobie brak kontroli nad tymi kwestiami. Dopytywanie się o partnera może być z kolei jasnym sygnałem rozlicznych obaw - czy jest w naszym związku wierność i szczerość. Więc sprawa z pytaniami, mimo mojej pierwotnej sugestii, nie musi być tak oczywista.
   Czasem warto się zastanowić dlaczego formułujemy pewne rodzaje pytań.

*

   W ramach dodatkowej lektury na temat zasygnalizowanego problemu, zapraszam do przeczytania wpisu na blogu amerykańskiej tarocistki mieszkającej Japonii, Fiony Benjamin. Tematem jest oczywiście powód zadawania pytań, które na pierwszy rzut oka wydają się oczywiste: 
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz