sobota, 15 listopada 2014

uwierzyć w niemożliwe

   Często, gdy wybieramy swoją drogę rozwoju, trzymamy się jej kurczowo. Uważamy, że tak jest najlepiej i będziemy osiągać oczekiwane efekty. Gdy pojawi się jakaś abberacja, coś co wzbudzi nasz niepokój - łatwiej to wrzucić do worka złych energii. Wszystko, co wywołuje dyskomfort, musi być złe. 
   Czy tak jest?

Ludy Lescot Tarot, Lo Scarabeo
   Najcięższe prawdy przed którymi mamy największy opór - najprawdopodobniej są tymi, które będą miały największy wpływ na nasze życie i pozwolą nam pójść do przodu. Gdy dotrzemy głębiej, może się okazać, że ten strach był oswajany wcześniej, ale z powodu kolei Losu, porzucamy go.
   Tarot w krótkim czasie okazał się dla mnie narzędziem, które pchnęło mój duchowy rozwój do przodu. I wciąż mnie zaskakuje, jak silnie ta fala przeszła, aby dać miejsce dla kolejnej. Jest to dla mnie o tyle szokujące, że jeszcze nie tak dawno pielęgnowałam w sobie strach przed kartami. Może nie tyle kartami, ale tym, co obiegowo reprezentują - przewidywanie przyszłości. Bałam się tego tematu jak ognia.
   Zaczęło się, gdy byłam nastolatką. Fascynowały mnie zjawiska nadprzyrodzone, ale okazało się, że pewne rzeczy wzbudzały we mnie silny dyskomfort. Ze strachu przed Obcymi, czy duchami, przeszłam do horoskopów i Tarota. Obawiałam się, że wszystko, co napisane w horoskopie, okaże się prawdą. Jeszcze wszystko okrasiłam naczytaniem się mitów dotyczących Tarota - o tym jak może zapanować nad naszym życiem, jeżeli nie darzymy talii z należytym szacunkiem.
    Czy żałuję tej ucieczki? Czy żałuję, że uznałam świat duchowy za niebezpieczną niszę tylko dla wybranych? Czy żałuję, że miałam tak uproszczoną wizję, rodem z tandetnego magazynu?
   Nie żałuję, ponieważ nie ma czego. Teraz dopiero czuję gotowa, chociaż wiem, że jeszcze dużo mnie zaskoczy. Gdy byłam nastolatką, nie dałabym rady tak pójść do przodu, jak teraz. Byłam zbytnio zajęta "przyziemnymi" rzeczami, które teraz są doświadczeniami. Nadal też przebijam się przez własną skorupę, aby zaakceptować dynamicznie zmieniającą się rzeczywistość wokół.
    Więc jak uwierzyć? I w co? W to, że karty przewidują przyszłość? Czy na tym etapie chcemy się zatrzymać?
   Tarot może otworzyć wiele drzwi. Jedyną kwestią jest niezamykanie się na kolejne doświadczenia. Bynajmniej, nie chodzi mi o kolejne techniki jak korzystanie z kart klasycznych, numerologii, I cing, czy astrologii. Każda z tych rzeczy powoduje zmianę percepcji. Gdy chwyta się w dłoń technikę, która ma za cel zbliżenie się do czegoś, co uważamy za "ukryte", okazuje się, że musimy czasem zmienić cały światopogląd.
   Nie bójmy się tego. Nie bójmy się, że przyjdą zmiany, a świat wokół okaże się inny, niż dotąd. Mamy się otworzyć na wszelkie możliwości, a najbardziej te, które uważamy za najbardziej bezsensowne.
   To jest właśnie wiara w niemożliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz